Mazowiecki i „lewica laicka” (3)

Pod koniec lat siedemdziesiątych ruch opozycyjny rozrósł się na tyle, że pojawienie się pewnych rozbieżności a nawet sporów i konkurencji stawało się nieuniknione. Trudno o jednoznaczne wyznaczenie powstających podziałów, nie były to przecież partie polityczne o sformalizowanym członkostwie i nie rzadko ta sama osoba działała w kilku środowiskach na raz, które nie koniecznie miały ustalaną zgodność politycznych poglądów. Niewątpliwie w tym bogatym pejzażu, świadczącym o żywotności społeczeństwa obywatelskiego, mimo wszystkich strat zadanych mu przez komunistów, szczególną i ważną rolę zajmowała lewica laicka.
Pojęcie to urobił Adam Michnik w swojej głośnej książce „Lewica, Kościół, Dialog”.
Książka ta konstytuowała ważne pozycje ideowe i była próbą odrodzenia polskiej lewicy. Autor twierdził ze swadą i wielką erudycją, że polska lewica znalazła się po wojnie między młotem a kowadłem – komunistami sowieckiego rodu i nacjonalistami rodzimego rodu. Komuniści byli szczególnie groźni, bowiem podszywali się w pewien sposób pod lewicę, kradnąc jakby jej tożsamość. Teraz lewica winna się odrodzić, aby odrodziło się polskie życie polityczne.
Obok lewicy, jakiej wyznawcą był Adam Michnik, istnieć miała jeszcze inna lewica – katolicka, którą w oczach autora „Lewicy, Kościół, Dialog” była właśnie „Więź”. Młody myśliciel polityczny widział w owej lewicy katolickiej ważnego partnera, a cała książka była też wyciągnięciem ręki w kierunku Kościoła i próbą przełamywania stereotypu, iż między Kościołem a lewicą istnieje jakiś nieprzekraczalny antagonizm. Dodać trzeba, że Adam Michnik pisał spore fragmenty swojej książkę skryty u Sióstr Franciszkanek w Laskach. Odwiedzając ośrodek miałem go tam okazję widywać i rozmawiać z nim.
Konstrukcja książki była czytelna i jasna, nie było jednak jasne czy Tadeusz Mazowiecki uważa się istotnie sam za człowieka lewicy. Nie uważał się też za chrześcijańskiego demokratę, ani za narodowego demokratę (jakim był Wiesław Chrzanowski), ani za konserwatystę (jakim chcieli zostać Marcin Król i Wojciech Karpiński). Redaktora „Więzi” bardzo trudno było politycznie zaszufladkować. Mazowiecki postępował raczej zgodnie z receptą zawartą we wcześniejszej książce Bohdana Cywińskiego „Rodowody niepokornych”, wydanej w bibliotece „Więzi” – receptą która brzmiała – nieważne do jakiej partii należysz bylebyś postępował przyzwoicie. Ulubione powiedzenie Adama Michnika brzmiało co prawda podobnie – jak nie wiesz jak postąpić, to postąp przyzwoicie – wyraźnie jednak skłaniał się on przekonania, że dużo łatwiej postępować jest przyzwoicie na lewicy niż gdzie indziej. Dla Mazowieckiego skala była szersza. Uważając książkę Adama za ważną nie chciał wyraźnie być szufladkowany z pomocą kategorii w niej zawartych.
W owym zdawało się czysto intelektualnym sporze kryły się zaczątki walki o przywództwo w rosnącym wciąż ruchu opozycyjnym.
Stosunki otwartej opozycji antysystemowej, której ważny nurtem była lewica laicka i opozycji „szarej strefy”, do której należała „Więź” musiały być też skomplikowane również z innych względów. Bycie „pozalegalnym” związane było z wieloma zagrożeniami, ale pozwalało wypowiadać się z większą swobodą. W „szarej strefie”, która stanowiła istotny pomost między otwartą opozycją a potęgą Kościoła, trzeba było poruszać i wypowiadać się znacznie ostrożniej. Mazowiecki z „Więzią” zajmował wygodniejszą pozycję, posiadając legalnie wydawane pismo i redakcję, ale bardziej świadom był zawieranych kompromisów i obawiał się nadmiernego radykalizmu, choć sam w przeciągu lat siedemdziesiątych krok po kroku sam się radykalizował.
Do wyraźnego konfliktu obu formacji doszło na zakończenie strajku w stoczni gdańskiej w roku 1980 przy podpisywaniu końcowych porozumień (chodziło o historyczne dwadzieścia dwa punkty). Mazowiecki jako doradca strajku był zwolennikiem ich podpisania. Problem polegał na tym, że w tym czasie Jacek Kuroń i Adam Michnik siedzieli jeszcze w więzieniu. Obecne więc było stanowisko, że porozumienia należy podpisać dopiero, gdy zostaną uwolnieni. Ponieważ stało się inaczej, to głównie Mazowieckiemu (ale także Waldemarowi Kuczyńskiemu) zaczęto stawiać zarzuty niemal od zdradę. Mazowiecki miał dojść przejrzyste stanowisko w tej sprawie. Sam fakt podpisania porozumień – dowodził – stwarzał sytuację, w której Kuroń i Michnik musieli wyjść na wolność, przeciąganie zaś pertraktacji mogło doprowadzić do ich załamania i generalnej katastrofy, w skutek czego nie tylko nikt by na wolność nie wyszedł ale jeszcze wielu poszło by siedzieć.
Zastanawiając się nad istotą tej kontrowersji, trudno dopatrzeć się w niej w gruncie rzeczy jakiegoś głębszego sporu ideowego, mimo silnych emocji, jakie mu towarzyszyły. Rzecz dotyczyła raczej taktyki ale i mentalności politycznej. Mazowiecki reprezentował pragmatyzm i etykę odpowiedzialności, liczył się dla niego efekt działań. Jego oponenci myśleli w kategoriach etyki zasad. Z jednej strony było oskarżenie o zdradę, z drugiej o nadmiar radykalizmu i niedostatek politycznego rozsądku. Kuroń i Michnik wyszli na wolność, czy więc tylko Mazowiecki miał rację? Niezależnie od tego, jak przez co najmniej kilka tygodni spierano się niesłychanie zażarcie i to w kontekście bardzo konkretnej sytuacji, był to w istocie spór, jaki towarzyszy niemal zawsze poważniejszym wyborom politycznym. Polskie życie polityczne nie jest wolne od takich uniwersalnych dylematów. Wybór zaś jakiego dokonał Mazowiecki pokazuje , że sam głęboko motywowany moralnie, był przekonany że polityk winien kierować się etyką odpowiedzialności za skutki własnych działań bardziej niż etyką samych zasad, jeśli może ona przynieść złe skutki dla ogółu.
Rywalizacja lewicy laickiej i formacji Tadeusza Mazowieckiego znalazła swój finał w roku 1989. Adam Michnik pisząc latem tegoż roku swój jakże ważny polityczny tekst „Wasz prezydent, nasz premier” miał na myśli jako przyszłego premiera Bronisława Geremka. Tak się jednak nie stało. Premierem został on jednak Mazowiecki. Z redakcji „Gazety Wyborczej” poproszono mnie o tekst o Mazowieckim. Miał być krótki i ciepły. Dałem mu więc nieco przesłodzony tytuł „Pan Tadeusz”. W parę dni później spotkałem Adama, która rzucił mi zjadliwie, ale wazeliniarski tekst napisałeś.
Pluralizm polityczny nie obywa się więc bez emocji i drobnych zawiści, choć nie wątpię że Adam Michnik podziwiał i cenił Tadeusza, a Mazowiecki wysoko cenił Adama. Dawali jednak świadectwo różnym temperamentom politycznym, a Tadeusz Mazowiecki nie dawał się świadomie zaszeregować do żadnej politycznej szuflady, mimo miał mieć miejsce w szufladzie lewica katolicka tuż obok szuflady lewica laicka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *