Autor tekstu; Łukasz Sarek
W połowie listopada w Senacie RP została zorganizowana pod patronatem Stowarzyszenia Imienia Tadeusza Mazowieckiego konferencja pt. „Niemcy i Polska wobec Ukrainy” – 14.11.2022 r.
Jako paneliści wzięli w niej udział:
– Thomas Bagger, ambasador RFN w Polsce
– Dieter Bingen b. dyrektor Niemieckiego Instytutu Spraw Polskich i badacz stosunków niemiecko- polskich,
– Piotr Buras, dyrektor biura ECFR w Warszawie,
– Marcin Święcicki ekonomista, b. prezydent Warszawy, b. doradca rządu Ukrainy ds. przedsiębiorczości,
– Gert Weisskirchen, polityk SPD, zaangażowany w rozwój stosunków między Niemiec z Polską i innymi państwami Europy Środkowo-wschodniej.
Debatę moderował Kazimierz Wóycicki. Wprowadzenie i podsumowanie debaty – Michał Kamiński
W trakcie konferencji poruszono wiele wątków związanych ze stosunkami polsko-niemieckimi. Sporo miejsca poświęcono rosyjskiej agresji na Ukrainę i działaniom, które władze w Berlinie i w Warszawie mogą podjąć w ramach wsparcia Ukrainy w konflikcie z Rosją oraz w ramach odbudowy ukraińskiej gospodarki i wzmocnienia pozycji politycznej Kijowa. Marcin Święcicki wskazał kilka bardzo praktycznych aspektów takich jak: udrożnienie ruchu na przejściach granicznych, dostarczenie ukraińskiej armii każdego możliwego rodzaju uzbrojenia, utrzymanie bezcłowego i ułatwionego importu ukraińskiej żywności do UE, przyspieszenia wejścia Ukrainy do UE, a w międzyczasie wykorzystania już istniejących mechanizmów do maksymalnego zintegrowania Ukrainy ze strukturami unijnymi. Piotr Buras proponował skupienie się na dostarczeniu Ukrainie uzbrojenia i przygotowanie się na możliwą kolejną falę emigrantów. Buras również wskazał na konieczność stworzenia mechanizmu umożliwiającego szybsze wejście Ukrainy do UE.
Jednym z poruszonych głównych tematów, który zasługuje na szczególną uwagę, była kwestia wieloletniej błędnej niemieckiej polityki wobec Rosji i Ukrainy, szczególnie po rosyjskiej agresji na Ukrainę w 2014 r. Paneliści wskazywali, że niemieckie elity polityczne przechodzą obecnie głębokie przeobrażenia i że niemieccy politycy wyciągnęli wnioski z błędnej polityki prowadzonej w ostatnich latach wobec reżimu Putina. Ambasador Bagger mówił wręcz o szoku, jaki dotknął Niemców po rosyjskiej agresji na Ukrainę. Twierdził też, że Niemcy jeszcze potrzebują czasu na zmianę kierunku działania. Jego zdaniem niemieckie władze nie doceniły bezwzględności Putina i tego, że wywoła on wojnę, która jest destrukcyjna dla samej Rosji.
Niemiecki ambasador podkreślił, że Putin zniszczył stosunki gospodarcze z Niemcami i nie będzie już powrotu do „business as usual” w relacjach między Moskwą i Berlinem. Niemiecka gospodarka już rozpoczęła przyspieszony proces uniezależniania się od rosyjskich tanich paliw kopalnych. Jako błędną określono również budowę obu gazociągów Nord Stream. Stanowisko Berlina w kwestii rosyjskiej zbliża się do stanowiska Polski w czasie, kiedy stosunki między rządami obydwóch państw są jednymi z najgorszych, jeśli nie najgorszymi, po 1989 r. Dieter Bingen mówił o chęci Niemiec naprawienia błędów z przeszłości i udzielaniu Kijowowi wydatnej pomocy, a Gert Weisskirchen mówił wręcz o historycznej odpowiedzialności, jaka spoczywa na jego kraju, którego elity muszą zrozumieć popełnione błędy i pokazać, że rzeczywiście niemiecka polityka przechodzi epokowy przełom.
Niemieccy paneliści podkreślali przede wszystkim przemiany w niemieckiej polityce i nowe otwarcie. Wskazywali na faktyczne zbliżenie stanowiska Polski i Niemiec w kwestii rosyjskiej agresji i konieczności pomocy Ukrainie oraz na potrzebę budowy dojrzałego partnerstwa między obu państwami. Jeśli niemieccy politycy rzeczywiście będą realizować działania, o których mówili paneliści to przyszłość Unii Europejskiej, naszego regionu i współpracy niemiecko-polsko-ukraińskiej będzie wyglądała w o wiele lepszych barwach niż obecnie. Tylko żeby do tego doszło potrzeba dużo więcej niż rezygnacja z zakupów surowców energetycznych w Rosji i udzielenie Ukrainie pomocy w wojnie z agresorem.
Polska krytyka niemieckiej polityki zagranicznej płynie nie tylko ze strony rządzącej PiS, dla której antyniemiecka propaganda jest jednym z istotnych punktów narracji politycznej. Płynie ona również ze strony formacji opozycyjnych, z których większość jest przyjazna Berlinowi i traktuje stosunki dobrosąsiedzkie oraz dobrą współpracę między obu państwami jako jeden z filarów polskiej polityki zagranicznej. Kwestią zasadniczą dla wielu polskich polityków jest to, czy przełom w niemieckiej polityce zagranicznej jest rzeczywiście nieodwracalny i jaki przyjmie ona ostatecznie kształt. Już w 2014 i 2015 r. r. pisano o szoku, jaki przeżyły Niemcy po rosyjskiej agresji, o głębokich zmianach w myśleniu niemieckich elit utracie zaufania do Rosji. Szok był krótkotrwały. Nie przeszkodziło to niemieckim politykom w pogłębianiu współpracy z reżimem Putina i zwiększaniu zależności gospodarczej od Rosji.
To o czym podczas konferencji wspomniano trochę zdawkowo, trochę na marginesie, były bowiem przyczyny niemieckiej polityki prorosyjskiej kontynuowanej nawet po rosyjskiej agresji na Ukrainę w 2014 r. Za wspomnianym w czasie konferencji niemieckim traktowaniu „współzależności gospodarczej” jako podstawy pokoju w rzeczywistości kryje się bowiem niemiecki egoizm gospodarczy i polityczny. Przejawiał się on nie tylko w braku umiejętności, ale przede wszystkim w braku chęci niemieckich elit politycznych do patrzenia na Unię Europejską i szerzej na Europę jako na wspólnotę państw o różnych interesach. Niemieccy politycy nie dojrzeli do tego, żeby Niemcy jako lider UE, kierowali się również dobrem wspólnoty, a nie tylko wąskim interesem swojego państwa czy nawet wężej niemieckich korporacji.
W przededniu wybuchu wojny z Rosją Niemcy były największym europejskim konsumentem gazu. Blisko ¼ surowca wykorzystywanego w UE spalano w Niemczech. Gaz był najważniejszym surowcem energetycznym wykorzystywanym w niemieckim przemyśle. Około połowy gospodarstw domowych używało go do ogrzewania. Był również kluczowy surowcem wykorzystywanym do produkcji energii elektrycznej. Pomimo niewielkiej własnej produkcji surowca, która pokrywa zaledwie ułamek potrzeb, niemieccy politycy zdecydowali się na oparcie gospodarki na gazie ze względu na niskie ceny oferowane przez rosyjskich dostawców. Nie zważając na krytykę ze strony swoich partnerów, którzy wskazywali na niebezpieczeństwo uzależniania się od autorytarnego reżimu, niemieckie władze wspierały rodzime przedsiębiorstwa w zwiększaniu konsumpcji rosyjskiego gazu. W szczytowym momencie ponad połowa surowca wykorzystywanego w Niemczech pochodziła z Rosji. Na decyzję niemieckich władz znaczący wpływ miały niemieckie koncerny, którym tani rosyjski surowiec dawał przewagę konkurencyjną. W 2015. r pomimo rosyjskiej agresji na Ukrainę, kiedy było już wiadomo jak niebezpieczny jest reżim Putina, Niemcy podpisały umowę o budowę gazociągu Nord Stream 2 oraz wpuściły rosyjskie firmy do infrastruktury gazowej w Niemczech.
Wraz z postępującym uzależnieniem energetycznym niemieckie przedsiębiorstwa dynamicznie zwiększały swoje zaangażowanie w Rosji. Niemcy szybko otrząsnęły się z efektu „szoku” po rosyjskiej agresji na Ukrainę w 2014 r. Według danych Niemieckiej Izby Handlu Zagranicznego już w 2015 r. nowe niemieckie inwestycje w Rosji wyniosły ponad 1,8 mld euro a w 2016 r. blisko 2 mld euro. Według danych Bundesbanku wartość akumulowanych inwestycji netto w Rosji po drastycznym spadku w 2014 r. z nieco ponad 24 mld euro do niespełna 16 mld euro, w 2015 pozostała już bez zmian. W 2016 r. wzrosła natomiast o prawie 4 mld euro, a w 2019 osiągnęła rekordowe 25,5 mld euro. Dopiero pogarszający się klimat inwestycyjny oraz ograniczenia związane z pandemią skłoniły część firm do wycofywania części kapitału. Na koniec 2020 r. wciąż było to jednak ponad 22,6 mld euro. Coraz bardziej agresywna polityka Putina i mniej przyjazne środowisko inwestycyjne niw powstrzymało jednak niektórych niemieckich form do zwiększania zaangażowania na wschodzie. Według danych AHK w pierwszych trzech kwartałach ub.r. do Rosji napłynęły nowe niemieckie inwestycje o wartości 1,3 mld euro.
Wraz ze wzrostem wartości inwestycji malała jednak liczba przedsiębiorstw zaangażowanych na wschodzie. W połączeniu z informacjami o charakterze nowych inwestycji, wskazuje to, że na tym runku coraz bardziej aktywne były duże firmy i korporacje, które naciskały na zbliżenie polityczne z Moskwą. Przedsiębiorstwa z Niemiec inwestowały głównie w branże motoryzacyjną, maszynową i elektromaszynową, chemiczną oraz oczywiście w energetykę. Niemieckie przedsiębiorstwa były w pewnym stopniu dotknięte przez sankcje nałożone na Rosję po 2014 r. Zamiast dokonać dogłębnej rewizji strategii kręgi biznesowe i zorientować się na inne rynki firmy, domagały się zniesienia sankcji i traktowania Rosji jak normalnego partnera. Stosowały również różne mechanizmy umożliwiające obchodzenie sankcji. W lutym, tuż przed agresją, rosyjski oddział AHK prowadził zapoczątkowaną dwa lata wcześniej akcję lobbingową pod hasłem „I Ty zostań mistrzem Rosji!”. Jej celem było zwiększenie zaangażowania niemieckich firm w Rosji. Uczestnikami były m.in. Volkswagen, Mercedes, Siemens, Henkel, Lufthansa, Deutsche Bank, Schaeffler, SAP , Metro, Globus, Claas.
Chęć zarobienia na współpracy z Rosją, pomimo aneksji Krymu i wciąż trwającego konfliktu z Ukrainą, była tak silna, że Berlin nie oglądał się na wartości, interesy państw członkowskich na wschodzie UE oraz na coraz bardziej agresywną retorykę i działania reżimu Putina. Na kształtowanie się niemieckiej polityki wpływ miało silne lobby prorosyjskie. Gerhard Schröder, Joe Kaeser, Wolfgang Reitzle, Oliver Hermes, Matthias Platzeck to tylko niektóre postacie z tego kręgu.
Pomimo ostrzeżeń, kierowanych również przez polski rząd jeszcze pod rządami koalicji PO-PSL i przez rządzący obecnie obóz, niemieckie władze lekceważyły kwestię wzmocnienia potencjału obronnego, który mógłby stanowić element odstraszania wobec Rosji. Niemiecka armia jest w niedoinwestowana, cierpi na brak sprzętu i odpływ kadry, Mimo szumnych zapowiedzi wielkich inwestycji wciąż niewiele do dzisiaj zostało w tej materii zrobione.
Reakcja rządu w Berlinie na rosyjską agresję oraz tempo i zakres udzielania pomocy Kijowowi były i nadal są dalece nie wystarczające i mocno krytykowane nie tylko przez inne państwa, ale też przez część środowisk politycznych i opinii publicznej w samych Niemczech. Reakcja Berlina była kontynuacją niemieckich działań wobec Ukrainy po aneksji Krymu, a przed lutową agresją Rosji. Z jednej strony rząd Merkel opowiadał się za sankcjami wobec Rosji, jakkolwiek bardzo ograniczonymi i mało skutecznymi, oraz udzielił Kijowowi pomocy finansowej, mniejszej pod względem wartości tylko od pakietu dostarczonego przez USA i UE. Jednocześnie jednak Berlin odrzucał możliwość wszelkiej pomocy o charakterze militarnym i odmawiał sprzedaży Ukrainie uzbrojenia, zasłaniając się zasadą nie dostarczania go w rejony toczącego się konfliktu. Niemcy niemal doprowadziły do uruchomienia gazociągu Nord Stream 2, który umożliwiał dostawy gazu bez pośrednictwa Ukrainy, co skutkowałoby zmniejszeniem dochodów Ukrainy z tytuły opłat tranzytowych oraz osłabieniem politycznej „dźwigni” jaką dysponował Kijów.
Czy niemieccy politycy, biznes i społeczeństwo rzeczywiście dojrzeli do zmiany w sposobie myślenia o swojej roli w Europie i kształcie stosunków z partnerami dopiero się okaże. Z oceną trzeba poczekać, gdyż trwałość zmiany będzie widoczna nie w najbliższych miesiącach ale latach, kiedy wojna się zakończy, a niemieccy politycy oraz biznes znów staną przed pokusą powrotu do interesów z Rosją. Oby spełniły się optymistyczne prognozy Piotra Burasa, który wiąże nadzieje na zmianę niemieckiej polityki w młodszym pokoleniu, które teraz zaczyna rządzić państwem. Trwałość nowej strategii wymagać będzie jednak również zmiany świadomości w niemieckim społeczeństwie i kręgach biznesowych. Papierkiem lakmusowym tego jak Berlin postrzega swoją rolę w polityce zagranicznej UE i w stosunkach z innymi państwami członkowskimi może być natomiast w bliższej perspektywie polityka Berlina wobec Chin, kolejnego autorytarnego reżimu, od którego Niemcy są zależne gospodarczo.
Polskie władze powinny dążyć do utrzymania jak najlepszych stosunków z Niemcami, podobnie jak z Francją i innymi państwami UE oraz jej władzami w Brukseli. Przy wszystkich różnicach stanowisk i sporach z Berlinem, Paryżem i innymi stolicami, to są nasi partnerzy, z którymi musimy budować wspólną przyszłość. Podsycanie konfliktu i nastrojów antyniemieckich na czym gra PiS nie jest drogą do ułożenia stosunków z Berlinem. Nie jest jednak też rozwiązaniem unikanie dyskusji, nawet ostrej i stanowczego formułowania własnych interesów. Interesy Polski i innych państw regionu nie zawsze są zbieżne z niemieckimi i polscy politycy powinni umieć z Niemcami nie tylko rozmawiać, ale też i spierać się i walczyć o polskie interesy, jeśli to możliwe wspólnie z innymi państwami.